W ciągu ostatnich kilku dni życie każdego z nas totalnie się zmieniło. Dostaliśmy od losu ogromne stop. Ale ta zaraza nie jest tak do końca niczym wyjątkowym. I naprawdę da się to przetrwać. Szczęśliwie.
Taką zarazę miała większość z nas w swoim życiu. Nie chcę tego nazywać niczym konkretnym, bo każdy z nas jest inny, każdy z nas ma inną historię. U niektórych była to depresja, u innych życiowe problemy, a jeszcze u innych coś zupełnie odmiennego.
Ja też miałam taki czas w życiu. W pewnym momencie nałożyło się zbyt wiele czynników i życie stało się inne. Bardzo rutynowe i z wieloma ograniczeniami. Miałam wtedy zdecydowanie zbyt wiele czasu wolnego. Nie mam na myśli tego, że musiałam mieć domową kwarantannę, ale po prostu zbyt wiele się w moim życiu nie działo. Jedyne, co mogłam robić, to się uczyć i czekać na rezultaty. Było wtedy stabilnie, ale nie działo się nic fajniejszego. Komukolwiek opowiadam o tej sytuacji, każdy mi się dziwi, jak ja to przetrwałam. Przy zdrowych zmysłach trzymały mnie wtedy jednak dwie rzeczy.
Pierwszą z nich była muzyka.
Nie wiem, co by było, gdybym nie miała pasji. Zapewne siedziałabym całymi dniami i oglądała seriale albo śmieszne filmiki w internecie, zupełnie nic z tego nie wynosząc. Na całe szczęście miałam pasję, która dawała mi szczęście, a była nią muzyka.
Muzyka jest na tyle dobrą pasją, że ma wiele gałęzi, dzięki czemu można ją realizować na wiele sposobów. Możesz grać na instrumencie, możesz śpiewać, możesz komponować, możesz też po prostu jej słuchać. Ja przeszłam (i nadal przechodzę) przez wszystkie te opcje. Każdy z nich dała mi wiele szczęścia i sporo mnie nauczyła.
Najbardziej oczywiste jest słuchanie muzyki. W czasach mojego transtemporalizmu całe noce (dla mnie były wtedy dniami) siedziałam ze słuchawkami na uszach i non stop czegoś słuchałam. Wgłębiłam się chyba w każdy rodzaj muzyki, do dziś skutkuje to niesamowitym miszmaszem na moich playlistach. Nie chciałam zatrzymywać się tylko na jednym gatunku, ponieważ muzyka jest muzyką i nie potrzebuje żadnych podziałów. Poza tym uważam, że jeśli ktoś wiąże swoją przyszłość właśnie z muzyką, to powinien, chociażby w stopniu podstawowym, zapoznać się z każdym gatunkiem. Tkwienie tylko w swojej niszy nie rozwija.
Dużo czasu spędziłam na porównaniach, na szukaniu najlepszych wykonań oper czy musicali. Spędziłam wiele godzin na słuchaniu przeróżnych audio czy oglądaniu video (szczególnie, jeśli chodzi o Upiora Opery w musicalowej wersji autorstwa Andrew Lloyda Webbera). Gdy miałam jeszcze większe natchnienie, czyli po prostu większą fazę, to potrafiłam siedzieć ciurkiem od godziny szesnastej do szóstej rano i porównywać. Najbardziej ciekawie było, gdy nagle, np. o trzeciej w nocy, musiałam sobie przypomnieć jak brzmi dany utwór w kilku wykonaniach. Tak mnie to zastanawiało, że nie mogłam z tego powodu zasnąć. Musiałam to sprawdzić.
Słuchanie muzyki oraz porównywanie przekładało się niemalże automatycznie na research. W końcu nie wystarczy tylko słuchać, trzeba też poczytać. Dzięki temu zwiedziłam naprawdę odległe zakątki internetu w poszukiwaniu wiedzy. Przy okazji mocno podszkoliłam swój angielski, ponieważ bardzo często tylko w tym języku mogłam się czegoś dowiedzieć.
Zdarzało mi się też napisać coś własnego. Nie było to nic spektakularnego, napisałam kiedyś utwór na fortepian pt. Szyszki. Poza tym zrobiłam jeszcze kiedyś dwa remixy piosenek Skrillexa (tak, lubię dubstep) i napisałam własne słowa do kilku piosenek. Jest spora szansa, że kiedyś to upublicznię. Ale to jeszcze nie ten moment.
Grę na instrumencie miałam niestety trochę utrudnioną, ponieważ nie posiadałam pianina ani fortepianu. Był tylko keyboard, ale od biedy dało się na nim pograć. A nawet skomponować Szyszki.
Oczywiście było również śpiewanie. Z tego wszystkiego właśnie śpiew dawał mi największe poczucie szczęścia. Czułam wtedy, że się realizuję, a to jest niesamowicie budujące. Sama czynność śpiewania też ma bardzo pozytywny wpływ na psychikę, bo np. możemy wtedy wyrzucić z siebie wszelkie negatywne emocje. Po złym dniu nie ma nic lepszego niż powokalizowanie sobie w okolicach trzykreślnego c.
W tamtym czasie nauczyłam się najwięcej, jeśli chodzi o mój głos. Pozwalałam sobie wtedy na różne eksperymenty – poza takim dość typowym sopranowym repertuarem operowym czy musicalowym, śpiewałam też arie czy songi napisane na głosy męskie, piosenki popowe czy rockowe, pieśni kościelne, piosenki dla dzieci… Po jakimś czasie odkryłam, że wychodzi mi rapowanie, a do tego jest bardzo fajne, więc zajęłam się również tym. Śpiewanie takiego zróżnicowanego repertuaru ogromnie dużo mnie nauczyło (zaznaczam, że miałam wtedy nauczyciela śpiewu, który mnie kontrolował) i nadal bardzo często to robię. Poza tym pieśni kościelne są świetne na rozśpiewkę.
Muzyka nie była jednak jedyną rzeczą, która trzymała mnie przy zdrowych zmysłach. Drugą z nich była nadzieja. Nadzieja, że wszystko się odmieni na lepsze, że się poukłada, że mój wysiłek, moja praca nie pójdzie na marne. Że po coś się uczę tego śpiewu, że kiedyś coś z tego będzie, że uda mi się spełnić moje marzenia. Jedno z nich już udało mi się spełnić – nauczyłam się śpiewać. Kiedyś myślałam, że jest to niemożliwe, ale to nie była prawda. Dlatego też zawsze trzeba mieć nadzieję, bo jeśli jej nie mamy to nie podejmiemy działania i się nie dowiemy, że coś się jednak może udać. Nadzieja jest naprawdę ogromną siłą.
Teraz byłam o krok od spełnienia mojego największego marzenia, najważniejszego celu. Pewne rzeczy miałam już dokładnie ustalone i zaplanowane. Niestety, wyjazd za granicę teraz odpada (i bardzo dobrze! Sytuacja jest poważna), więc to będzie musiało poczekać. Mam jednak nadzieję, taką samą nadzieję, jaką miałam kiedyś, że to również się poukłada i wszystko będzie tak, jak sobie wymarzyłam. Trzymam się mocno, wręcz kurczowo, tej myśli i wiem gdzieś w głębi duszy, że ta nadzieja się spełni.
Wykorzystajcie najbliższy czas na swoją pasję, a jeśli jej nie macie, to może właśnie teraz uda się Wam ją odnaleźć? Ale przede wszystkim miejcie nadzieję, że wszystko nie tyle nawet wróci do normy, co poukłada się jeszcze lepiej. I słuchajcie muzyki. Godzinami. Jest niesamowitym źródłem szczęścia. A tego właśnie nam teraz wszystkim potrzeba.