web analytics

Śmierć ze Świata Dysku twierdzi, że KOTY SĄ MIŁE. Niestety wiele osób ma odmienne zdanie, bo gdzie nie spojrzę, tam widzę hejt na musical o nich.

Koty były jednym z pierwszych musicali, które poznałam. Od razu bardzo mi się spodobały i od razu znalazły się w czołówce moich ulubionych tytułów. Potem zaczęłam trafiać na złe opinie – że brak fabuły, że nudny, że scenografia słaba, że kostiumy fatalne, etc. Nie zmieniło to jednak mojego zdania, bo nadal uważam, że jest to bardzo dobry musical.

Najbardziej nie rozumiem argumentu, że koty nie wyglądają jak koty. Uwaga, teraz wam powiem coś, co pewnie was zszokuje – bo to są ludzie, a nie koty! Człowiek w kostiumie nigdy nie będzie wyglądał jak zwierzę. W scenicznej wersji Króla Lwa bardzo dobrze z tego wybrnęli, ale w Kotach to odpadało z powodu choreografii. Zresztą przyjrzyjmy się im – widać, że to są koty, nie wyglądają jakoś bardzo inaczej. No i trzeba pamiętać, że teatr zawsze był umowny.

Brak fabuły jest czymś, co się faktycznie od razu zauważa. Tylko że to nie razi. Poza tym tam jest jakaś fabuła, to nie jest przypadkowy zbiór songów. W dużym skrócie, koty, a ściślej mówiąc Jellicle Cats (co nie powinno zostać przetłumaczone jako koty dachowe, że się tak przyczepię do polskiej wersji) spotykają się na corocznym balu, gdzie wybiorą spośród siebie jednego, który dostanie nowe życie (swoją drogą, czy to by oznaczało, że te koty są martwe?). To brzmi jak fabuła, prawda?

Już sam pomysł, żeby zrobić musical o kotach i to na podstawie wierszy T.S. Eliota, jest genialny. Libretto jest naprawdę ogromnym plusem i niestety dużo osób o nim zapomina, ponieważ szukają tylko wad. Tak samo jest z choreografią, która jest niesamowita (jedna z najlepszych w historii musicalu). Oczywiście trzeba tutaj wspomnieć o muzyce, która również jest wspaniała. Każdy z nas zna Memory i chociaż można odnieść wrażenie, że słyszeliśmy to już zbyt wiele razy, to jednak zawsze będzie zachwycać. Reszta songów jest bardzo zróżnicowana, każdy z nich jest idealnie dopasowany do konkretnego kota. To wszystko sprawia, że Kotów się bardzo dobrze słucha.

Pamiętam, że poszedłem na “Koty” i zastanawiałem się, dlaczego po prostu nie ułożyli pięciu milionów dolarów na scenie – tak powiedział kiedyś Stephen Sondheim. O ile bardzo cenię jego twórczość, tak z tą wypowiedzią zupełnie się nie zgadzam. Nie jest łatwo zrobić musical o kotach i to jeszcze opierając go w całości na poezji. Jednak twórcom Kotów się to udało. Gdyby było inaczej, to nie byłby to czwarty najdłużej grany musical i na West Endzie, i na Broadwayu (gdzie do 2006 był w ogóle najdłużej granym spektaklem).

Gdy pierwszy raz oglądałam Koty, to moja kota siedziała obok mnie i przez cały czas patrzyła w telewizor. Nie powiedziała mi tego, ale myślę, że jej się podobało. A jeśli prawdziwy kot jest takiego zdania, to znaczy, że jest tak naprawdę i że Koty to naprawdę bardzo dobry musical.