web analytics

Było o operze, było o teatrze, to teraz czas na musical!

Moja przygoda z musicalem zaczęła się (jak się pewnie nie spodziewacie) od Upiora Opery, a konkretniej od jego ekranizacji z 2004 roku. Wtedy odkryłam, że ten gatunek jest zdecydowanie czymś, w co chcę się wgłębić. Chciałam poznać wszystko i to jak najszybciej.

Niestety możliwości miałam dość ograniczone. Na zagraniczną wycieczkę nie mogłam sobie wtedy pozwolić, a najbliższe polskie teatry musicalowe również były raczej poza moim zasięgiem. YouTube nie był, tak jak teraz, oknem na przeróżne produkcje, wtedy takich nagrań się tam nie umieszczało, a o tradingu nie miałam wtedy pojęcia.

Na całe szczęście na różnych serwisach można było znaleźć profesjonalne nagrania musicali, tzn. pro-shoty. W taki sposób obejrzałam wtedy MetroTanz der VampireCats, Into the Woods, czy Elisabeth. Ratowałam się też ekranizacjami oraz koncertami jak np. ten na 10-lecie londyńskiej premiery Les Misérables. Były też oczywiście soundtracki oraz original cast recordings.

Musical jest na tyle szerokim gatunkiem, że ciężko jest doradzić jeden konkretny tytuł, który trafiłby do każdego początkującego. Nie jest to jednak niemożliwe, bo są takie gałęzie tego gatunku, które jak najbardziej mogą pomóc w przekonaniu się do musicalu.

Na pewno są to musicale autorstwa Andrew Lloyda Webbera. Nie tylko dlatego, że jest to jeden z najwybitniejszych współczesnych kompozytorów, ale również dlatego, że jego musicale dobrze się ogląda i dobrze się ich słucha. Ich realizacje na West Endzie czy Broadwayu zazwyczaj są mocno zjawiskowe i nie ma szans, żeby ktoś wyszedł z teatru rozczarowany. Z konkretnych tytułów poleciłabym The Phantom of the Opera (w wersji replica), Sunset BoulevardJesus Christ SuperstarEvita, The Woman in White czy chociażby Love Never Dies (produkcja australijska jest naprawdę warta uwagi). Nie polecałabym natomiast na początek Kotów (a szczególnie ekranizacji) ponieważ jest to musical bardzo specyficzny (muzyka jest bez wątpienia genialna!) i może okazać się nudny dla kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z tym gatunkiem.

Warto też zapoznać się z musicalami niemieckimi, chociaż tutaj trzeba przygotować się na trochę inny rodzaj musicalu (język niemiecki naprawdę nie gryzie). Tanz der Vampire (tutaj polecam też polską wersję Teatru Muzycznego Roma), Elisabeth czy Rebecca to tytuły, które nie tyle warto, ale wręcz trzeba znać.

Spektakle, które biją rekordy na West Endzie czy Broadwayu, to też dobry początek. Les Misérables nie są miłym i lekkim tytułem, ale jak najbardziej nadają się na ten pierwszy musical, podobnie jak inny tytuł autorstwa duetu Schönberg & Boublil – Miss Saigon. Dla efektów i genialnych kostiumów warto zobaczyć Wicked, które muzycznie też może Ci się spodobać, jeśli lubisz pop. Współczesna wersja opery La Bohème Giacoma Pucciniego, czyli Rent też może zachęcić do musicalu. W przypadku Chicago lepiej jest zobaczyć ekranizację niż wersję sceniczną. Na dużą uwagę zasługuje też jeden z najlepszych spektakli, jakie kiedykolwiek napisano, czyli Skrzypek na dachu.

Są jeszcze musicale Disneya – m.in. The Lion King, Frozen, Aladdin, The Little Mermaid, Aida, Beauty and the Beast. To również są dobre tytuły na początek, ale trzeba tutaj pamiętać o tym, że to wciąż Disney, a co za tym idzie, konkretna stylistyka, która nie każdemu może odpowiadać. Krótko mówiąc, musical jako gatunek nie wygląda tylko tak jak pokazują to musicale Disneya.

Być może odpowiadać Ci będzie stylistyka musicali francuskich (ja wciąż nie mogę się do nich przekonać). Notre-Dame de ParisRoméo & Juliette czy Mozart l’Opera Rock to również mogą być dobre tytuły na początek.

Oczywiście są też tytuły nowsze, które dla wielu były tym pierwszym musicalem. Te osoby nie porzuciły tego gatunku, wręcz przeciwnie, więc myślę, że to też jest dobra droga. O jakich tytułach mowa? Hamilton, Dear Evan Hansen, Waitress, Heathers.

Można również po prostu kierować się zasadą, o której pisałam we wpisie o operze. Pomyśl, jakie songi musicalowe znasz, sprawdź z jakich są musicali i obejrzyj właśnie te tytuły. To pomoże Ci też wybrać dobry tytuł pasujący do Twojego gustu muzycznego.

A czy są tytuły, od których nie polecam zaczynać przygody z musicalem? Nie polecam zaczynać od musicali skomponowanych przez Stephena Sondheima. Jest on bez wątpienia geniuszem tego gatunku, ale akurat jego twórczość może wydać się zbyt ciężka, dla kogoś, kto do musicalu właśnie chce się przekonać. Nie radziłabym też zaczynać od musicali, które już trochę lat mają – np. Deszczowa PiosenkaMy Fair LadyHello Dolly czy inne tytuły z lat 50. oraz 60. Nie dlatego, że są one w jakikolwiek sposób złe. Problem leży w tym, że wymagania widza również się zmieniają i te tytuły mogą wydać się obecnie nudne. Poza tym na pewno też nie pokazują, czym jest współczesny musical, co może prowadzić do niepotrzebnego utrwalenia się stereotypów. Jukeboxy, czyli spektakle poskładane z utworów danego zespołu czy wykonawcy, to temat dość kontrowersyjny. Z jednej strony jest pewne, że widz zna wszystkie songi (a wtedy lepiej się dany spektakl ogląda), ale z drugiej strony fabuła takich spektakli nie zawsze jest najwyższych lotów, a dodatkowo całość może wydać się kiczowata. Dlatego ja jukeboxów na początek nie polecam.

Okej, znasz już tytuły, ale gdzie je obejrzeć? Tutaj też jest kilka opcji do wyboru. Ja będę oczywiście najbardziej polecać wycieczkę za granicę – na West End, Broadway albo do Niemiec. Wiele nagrań można znaleźć również w internecie – coraz więcej produkcji można obejrzeć legalnie. Warto też pamiętać o tym, że ekranizacje musicali to zupełnie inna forma niż spektakl teatralny i często odbiegają one od swojego pierwowzoru.

Teraz wiesz już doskonale, do jakich musicali należy zacząć poznawanie tego gatunku. Wybierz jeden z tytułów, a najlepiej kilka z nich, i zabierz się za oglądanie i słuchanie. Jestem przekonana, że nie będziesz tego żałować. Musical to naprawdę świetny gatunek, tylko trzeba chcieć go poznać.

 

fot. Dennis Beck / Broadway Tour