Co jest takiego w londyńskich teatrach, że wciąż i wciąż przyciągają ludzi z całego świata? Co takiego mi się tam spodobało, że niemal od razu stwierdziłam, że jest to zdecydowanie miejsce, które mogę nazwać moim teatralnym domem?
Ogólna atmosfera
Coś, na co od razu się zwraca uwagę (nawet jeśli się nie chce). W Londynie nie ma czegoś takiego jak snobizm. Jak jakieś dziwne i pokręcone poczucie, że jesteśmy lepszym rodzajem ludzi, bo chodzimy do teatru, a to kultura wyższa, więc gdzie nam do plebsu. W Londynie nie uświadczycie takie podejścia. Nie ma znaczenia na jaki spektakl pójdziecie i jaki gatunek teatralny wybierzecie. Ludzie nie robią z siebie elity. Nawet starszy pan, którego mijasz na przerwie i słyszysz, jak nuci Angel of Music. On nie szpanuje, on po prostu lubi tę muzykę.
Brak dress code’u
Nikogo nie obchodzi, jak przyjdziesz ubrany do teatru. Nikt nie patrzy na ciebie krzywo, jak przyjdziesz w zwykłych jeansach i trampkach. Albo nawet klapkach. Polecam przyjrzeć się pierwszym rzędom widowni np. na nagraniu z 25-lecia Phantom of the Opera. Ci ludzie nie są ubrani jakoś wyjątkowo odświętnie. Ba, niektórzy wyglądają tak, jakby szli do sklepu na zakupy i przypadkiem wpadli na spektakl. I to jest właśnie fajne! Nie musisz się stroić, ważne jest to, że przyszedłeś bądź przyszłaś.
Jedzenie i picie
Czyli rzecz, która jest niezwykle hejtowana wśród polskich fanów. No bo jak to tak? Popcorn w teatrze? Lody?! Piwo???!!! I to w dodatku na widowni w trakcie spektaklu!!! Jak tak można! To obraza! Teatr to Sztuka Wyższa!!!
Nie rozumiem tego hejtu i nie rozumiem tego, jak w ogóle może się to komuś nie podobać. Co jest złego w tym, że ktoś sobie coś zje w trakcie spektaklu albo się czegoś napije? Dopóki nie przeszkadza innym (czyli nie szeleści), to dlaczego mamy mu tego zabraniać? Zresztą w polskich teatrach też jest zwyczaj jedzenie i picia. Owszem, w trakcie przerwy, ale wystarczy podejść wtedy do bufetu, żeby zobaczyć, ile tam jest ludzi. I przyznam się szczerze, że ja właśnie tego zwyczaju nie rozumiem – zamawianie gorącej kawy i picie jej na szybko (tak, że graniczy to z oparzeniem), bo zaraz drugi akt i nie zdążymy! O wiele łatwiej i milej byłoby, gdyby można było wnieść sobie tę kawę, kieliszek wina, piwo, kawałek ciasta czy nawet już te lody ze sobą na widownię. Poza tym wprowadziłoby to też swobodę na widowni, której nie brakuje w teatrach londyńskich.
Ja bardzo popieram wszelkie jedzenie i picie w teatrze. Jak chcesz, to sobie nawet zjedz kebab – dopóki będziesz oglądać spektakl, to będę szczęśliwa.
A, jeszcze jedno. Lody są w małych pojemniczkach, a nie w wafelku na gałki – to tak, jakby ktoś miał mylne wyobrażenie na ten temat.
Pamiątki
Które naprawdę warto kupić. Nie tylko wszelkie kubki, długopisy, T-shirty, bluzy i podobne. Co prawda, tego nie kupowałam, ale dość dokładnie się temu przyjrzałam i wyglądało to dość porządnie. Kupiłam za to program w komplecie z broszurą i… trochę się zszokowałam. Nie spodziewałam, że to będzie aż tak dobrze zrobione. Jest sporo tekstu, masa zdjęć, ale na tym plusy się nie kończą. Samo wydanie tego jest po prostu porządne. To nie jest tani papier. Tak samo jak skład i oprawa graficzna. To w ogóle nie jest coś wydanego na szybko, żeby tylko było. I naprawdę nie kosztuje to dużych pieniędzy. Jasne, w przeliczeniu na złotówki będzie to ok. 50 zł, ale zdecydowanie jest to kwota, którą można wydać na taką pamiątkę. W ogóle uważam, że pamiątki w teatrze są dość tanie, szczególnie, jeśli zestawi się je z cenami biletów. Najtańsza strefa w Her Majesty’s Theatre to koszt £25, a za £10 można nabyć program z broszurą. A jak zobaczymy na ceny w polskich teatrach, to koszt programu często jest nawet równy najtańszemu biletowi na spektakl (i zdecydowanie niewarty takich pieniędzy).
Wybór
W Londynie można wybierać i wybierać, jeśli chodzi o spektakle. Musical, opera, operetka, teatr dramatyczny… i wiele innych opcji. Tutaj nie jesteśmy skazani na jeden teatr. W dodatku na większość spektakli spokojnie dostaniemy bilety nawet tego samego dnia, ale o tym już pisałam.
Stage door
Czyli nie tylko autografy i zdjęcia, ale też możliwość rozmowy z konkretnym aktorem czy aktorką. I to niekoniecznie takiej, która trwa dwie minuty. Zdarzają się naprawdę długie rozmowy o interpretacji postaci czy historii. Wiadomo, że nie można też przeginać i trzeba pamiętać o tym, że taki aktor właśnie skończył spektakl i jest naprawdę zmęczony. Żaden jednak nie da tego po sobie poznać. Miałam okazję być parę razy na stage doorze i niezwykle miło i sympatycznie to wspominam. Zaskoczyła mnie bardzo bezpośredniość między aktorem a fanem, bo nie ma właściwie żadnej bariery i ma się wrażenie, że rozmawia się ze starym znajomym.
Wszelkie akcje promocyjne
Które są za darmo. Najlepszym tego przykładem jest West End LIVE, który odbywa się co roku w czerwcu. Na Trafalgar Square prezentują się wtedy poszczególne musicale i można przyjść, posłuchać. Z innych tego typu atrakcji – ostatnio Royal Opera House zorganizowała (za darmo!) na YouTubie livestream Don Giovanniego. A jeśli ktoś chciał pobyć na świeżym powietrzu, to można było obejrzeć spektakl na Trafalgar Square (stamtąd też była transmisja na żywo, taki przerywnik).
Poziom
To niestety nie zawsze ma miejsce, bo zdarzają się też spektakle czy obsady (jeśli mówimy o dłużej granych tytułach), które nie są dobre. Stwierdziłam, że jednak dodam ten punkt, bo jednak więcej jest świetnych wykonań niż tych złych. I hm, co tutaj mogę się rozpisywać? West End to poziom światowy i to po prostu widać. Fakt, że np. zespół w tańcu jest niezwykle płynny i wszystko jest równiutkie, bardzo zmienia odbiór całego spektaklu, który przestaje być teatralny (w negatywnym znaczeniu tego słowa). Mamy wrażenie, że oglądamy na żywo jakiś wycinek realnego świata. Widać już na pierwszy rzut oka, że ogólnie to jest zupełnie inny poziom teatru i to od każdej strony, bo np. od strony wkładu finansowego również.
Powtórzę to jeszcze raz na koniec – bardzo podoba mi się swoboda w londyńskich teatrach. Fakt, że nikt nie będzie na ciebie patrzył krzywo, bo nie ubrałeś się wystarczająco odświętnie. Fakt, że nikt nie będzie dorabiał sobie snobistycznej otoczki do zwyczajnego wyjścia do teatru. Bo tam wszyscy wiedzą, że chodzi tylko i aż o spektakl. O to, żeby się pośmiać, wzruszyć. O emocje. A to, czy będziesz mieć na sobie krynolinę albo czy będziesz jadł w tym czasie lody, nikogo naprawdę nie będzie obchodzić.